Po co psu GPS, czyli test lokalizatora Locon

autor Kasia

Na każdym szkoleniu powtarzamy, że za bezpieczeństwo psa bezwzględną odpowiedzialność ponosi jego opiekun. Między innymi z tego powodu zdecydowałyśmy się na przygotowanie serii wpisów dotyczących przywołania. Życie pisze różne scenariusze i nawet jeżeli Twój pies wraca do Ciebie bez zawahania, nie można wykluczyć, że któregoś dnia da nogę. Może go coś wystraszy, może pogoni za tropem zwierzyny czy suką w cieczce, albo z bardziej prozaicznych, przy mocniejszym pociągnięciu karabińczyk od smyczy pęknie, a pies ucieknie. Pechowych opcji jest bardzo dużo, więc jeśli decydujesz się na puszczanie psa luzem, lepiej mieć plan awaryjny. Dlatego kiedy dostałyśmy propozycję przetestowania lokalizatora Locon, bez wahania się zgodziłyśmy, bo obie wolimy dmuchać na zimne, a nigdy wcześniej nie miałyśmy okazji testować takiego sprzętu. Co nam z tego wyszło?

Przynajmniej kilka razy w tygodniu na Facebooku wyświetlają nam się ogłoszenia o zaginionych psach. Choć chciałybyśmy, żeby każda z takich historii kończyła się szybkim odnalezieniem zwierzaka, finał ucieczek nie zawsze jest szczęśliwy. Żyjemy w czasach, kiedy prawie każde urządzenie ma wbudowany lokalizator GPS, więc szkoda byłoby nie skorzystać z możliwości, jakie niesie ze sobą rozwój technologii. Kilka lat temu lokalizatory dla zwierząt były nieporównywalnie droższe, co skutecznie uszczuplało domowy budżet. Obecnie koszty nie są tak duże, a aplikacje do monitorowania aktywności zwierząt są banalne w obsłudze. Cena lokalizatora Locon BZ.01 to w tej chwili 199,00 zł (cena regularna 398,00 zł).


Lokalizator Locon kupujemy w pakiecie z gumową osłonką, która zabezpiecza urządzenie przed zniszczeniem.

Jak to działa?

Lokalizator Locon BZ.01 to urządzenie dedykowane psom i kotom. Niewielki, czarny nadajnik (49 x 33 x 15 mm) trzeba na początku naładować i powiązać z aplikacją Bezpieczna Rodzina zainstalowaną np. w telefonie (przez pierwsze 30 dni jest darmowa, potem koszt to niecała złotówka dziennie). Lokalizator Locon ma już zarejestrowaną kartę SIM, więc nie trzeba kupować jej dodatkowo. Po aktywowaniu GPSa na ekranie smartfona pojawia się widok konta, które będzie nam służyć do szpiegowania naszego zwierzaka. Na wstępie warto ustawić kilka opcji dotyczących lokalizacji, takich jak odświeżanie pozycji lokalizatora na mapie (np. co 15, 30, 45, 60 min) czy wybór stref / obszarów po których swobodnie może poruszać się zwierzę, co  sprawdza się w przypadku psów mających do dyspozycji ogród. Każda z tych opcji wpływa na stan baterii, więc warto przemyśleć z czego rzeczywiście będziemy korzystać. Aplikacja działa bez zarzutu na telefonie, jest prosta i czytelna, więc nie powinna przysparzać problemów. Z poziomu konta użytkownika mamy możliwość wymuszenia odświeżenia pozycji urządzenia, ale zaznaczam, że warto to zrobić dwukrotnie, żeby upewnić się, że lokalizacja na mapie jest wskazana właściwie, bo zdarzyło mi się, że appka się zawiesiła (prawdopodobnie było to wynikiem marnego zasięgu w moim telefonie).

Testy w realu

To jedno z tych urządzeń, które kupujesz, korzystasz z niego na co dzień, ale de facto masz nadzieję, że nie będzie trzeba go używać w sytuacji realnego zagrożenia np. podczas faktycznej ucieczki psa. Dlatego postanowiłyśmy, że nasze testy odbędą się w kontrolowanych warunkach i żaden z naszych psów nie zostanie pozostawiony bez kontroli. Podzieliłyśmy się na dwa zespoły. Magda i Vesper miały za zadanie zgubić się, mając ze sobą lokalizator, a my z Odiszonem ruszyłyśmy na poszukiwania. Tego typu testy powtórzyłyśmy kilkakrotnie i za każdym razem wykorzystywałyśmy aplikację w telefonie. Skuteczność lokalizatora Locon BZ.01 była 100%-owa, a zlokalizowanie zagubionej ekipy nie sprawiło trudności, więc na pewno jest to produkt, który podnosi poziom kontroli nad zwierzęciem. Prawdopodobnie uciekający pies porusza się znacznie szybciej i bardziej chaotycznie, niż my podczas testów, ale mimo wszystko lokalizator daje spore poczucie komfortu.


Vesper była bardzo entuzjastycznie nastawiona do testów, w przeciwieństwie do rudej strucli.

O baterii, sms-ach alarmowych i połączeniach 

Jeżeli zdecydujesz się na zakup lokalizatora, musisz bezwzględnie pamiętać o jego regularnym ładowaniu. Bateria powinna wytrzymać do 2 dni, ale jest to uzależnione przede wszystkim od tego, jak intensywnie wykorzystujemy urządzenie (ilość odświeżeń lokalizacji i połączeń). Nie jest to czas przesadnie długi i zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze pamięta się o ładowaniu sprzętu, więc tutaj z pomocą przychodzi bardzo przydatna opcja – automatycznie wysyłany sms z informacją o niskim poziomie baterii, gdy osiągnie pułap 15%.

Wcześniej wspomniałam o połączeniach i wcale się nie pomyliłam. Istnieje możliwość wykonania połączenia głosowego z poziomu lokalizatora, co może zaoszczędzić sporo stresu, jeśli ktoś znajdzie naszego psa. Mamy też opcję nasłuchu, co w teorii ma pozwolić na lepsze określenie miejsca, w którym przebywa pies. Dodatkowo lokalizator wysyła do nas alarmowego smsa z lokalizacją zwierzaka.

Jakieś minusy?

Niewątpliwie lokalizator Locon ma dużo zalet, ale jest coś co już na początku zbiło nas z tropu. Zgodnie z zaleceniami, urządzenie powinno zostać przymocowane do obroży lub szelek, co jest oczywiście logiczne, ale tutaj pojawiają się pewne ograniczenia. Lokalizator umieszczony jest w gumowej obudowie (nota bene bardzo fajny patent, chroniący przed zabrudzeniami, deszczem i zachlapaniami), ale uchwyty do montażu na obroży są tak małe, że przy rozmiarach akcesoriów spacerowych Odi i Vesper, nie byłyśmy w stanie wykorzystać ani jednej obroży z klamrą, bo ich wielkość jest zbyt duża. W tym przypadku właściwie jedynym rozwiązaniem jest standardowa obroża ze sprzączką (z zapięciem jak przy pasku) lub szelki, które mają taśmy odpowiedniej szerokości. Warto to uwzględnić podczas zamawiania nowych akcesoriów dla psa. Wielkość oczek do montażu lokalizatora Locon to właściwie jedyny minus, jaki zauważyłyśmy.


Lokalizator może być przymocowany do szelek lub obroży.

Dla kogo takie cuda?

Nie minę się z prawdą, jeśli powiem, że dla każdego. Lokalizator daje większą kontrolę nad psem, bo mimo wszystko mamy opcję awaryjną w przypadku ucieczki. Taki sprzęt mogłabym szczerze polecić każdemu, bo wszystkich sytuacji nie da się przewidzieć, nawet jeśli do tej pory Twój pies nie miał problemów z wracaniem na przywołanie. Oczywiście korzystanie z lokalizatora nie zastąpi pracy nad przywołaniem i kontrolowania zachowania psa na bieżąco, co będziemy powtarzać do znudzenia, ale z pełnym przekonaniem możemy polecić takie rozwiązanie. Na pewno nikomu nie zaszkodzi, budżetu domowego nie zrujnuje, a jednocześnie podniesie Wasz komfort, jeśli pies będzie wędrował bez smyczy.

K.

CO PIES POLECA

5 komentarzy

Avatar
MarcinK 15 marca 2019 - 10:45

Lokalizator to świetna sprawa dla pupila wielbiącego przygody. Tu się zgadzam że to świetny dodatek to pewnej dozy bezpieczeństwa i kontroli i nie należy rezygnować z wyuczenia naszego zwierzaka. Co niemniej świetna propozycja i temat!

Odpowiedz
Avatar
CoPiesNaTo 15 marca 2019 - 14:00

Dokładnie tak. Bez nauki przywołania sam lokalizator nie ma sensu, więc o tym zapomnieć nie można. A sam sprzęt możemy śmiało polecić. :)

Odpowiedz
Avatar
Anita 15 marca 2019 - 15:02

Fajnie wiedzieć że jest już coś takiego w sensownej cenie na rynku i nie odstają z niego półmetrowe anteny. Chociaż z tym ładowaniem co drugi dzień to ból :( My jesteśmy gadżeciarze, ale pewnie poczekamy do nowszej generacji – jak dociąże Tarę FitBarkiem i jeszcze tym to nie wiem czy się podniesie :D

Odpowiedz
Avatar
CoPiesNaTo 2 kwietnia 2019 - 08:33

Ładowanie elektroniki to niestety też nie jest moja dobra strona… Kasia wszędzie chodzi z ładowarką do tel., ale ja mam telefon wiecznie rozładowany. ;) Daj znać jak wypróbujesz ten FitBark, opis wygląda ciekawie.

Odpowiedz
Avatar
Aleksandra 23 kwietnia 2019 - 07:22

Fajna sprawa, ale niestety nie sprawdzi sie to, gdy ktos znajdzie psa i specjalnie to sciagnie i wyrzuci. A znam takie przypadki GPS byl, w pies sie nie znalazl. Powinni wymyslec cos mniejszego, czego potencjalni porywacze nie znajda tak szybko. A niestety takich jest coraz wiecej…

Odpowiedz

Napisz Komentarz