Przywołanie psa – od czego zacząć?

autor Magda

Spacery podczas których pies może cieszyć się swobodą bez smyczy, a jednocześnie reaguje na każde przywołanie to wymarzony scenariusz wielu psiarzy. Jednocześnie jest to obrazek dosyć rzadko spotykany. Bardzo często widzimy psy, które całe życie spędzają na smyczach, albo wręcz przeciwnie – biegają luzem w wielu miejscach zupełnie poza kontrolą właściciela, co generuje różne problemy. W jaki sposób można wypracować skuteczne przywołanie? Na początek trochę teorii.

Jest niewiele psów, które z natury trzymają się blisko swojego właściciela i reagują na każde jego słowo. Niektórzy dostają taki dar od losu i pies ma to w pakiecie, ale w większości przypadków na przywołanie trzeba sobie zapracować sumiennymi treningami. Odległość od przewodnika zwiększa się najczęściej wraz z wiekiem psa. Szczenięta często przyklejają się do swoich opiekunów i raczej ostrożnie eksplorują świat na własną łapę. Z czasem takie przywiązanie przemija, a pies znacznie pewniej czuje się bez wsparcia swojego człowieka. Nauka skutecznego przywołania wbrew pozorom, nie jest wcale aż tak skomplikowana, jeśli masz jasno określony plan działania (choć każdą strategię działania trzeba dopasować do konkretnego psa).


przywołanie-3

Im lepiej jesteśmy w stanie kontrolować zachowanie psa, tym więcej ma wolności podczas wspólnych spacerów.

Zanim zaczniesz uczyć psa wracania na przywołanie dobrze jest odpowiedzieć sobie na to pytanie:

JAK OBECNIE WYGLĄDAJĄ WASZE SPACERY?

Mówisz do psa „idziemy na spacer!”, wychodzicie z domu i… w tym miejscu wasz kontakt się urywa, bo Twój pies zupełnie nie zwraca na Ciebie uwagi? Jeśli najciekawszym punktem spaceru Twojego czworonoga jest zabawa z innymi psami, która rodzi ekscytację, to nie licz na to, że będzie chętnie wracał do Ciebie. Wprowadzenie elementów szkolenia i wspólnej zabawy sprawi, że pies zacznie inaczej na Ciebie patrzeć i będzie bardziej skupiony na tym, co do niego mówisz. Będę zawsze podkreślać, że skuteczne przywołanie to praca zespołowa, w której człowiek ma tak samo, albo nawet więcej do zrobienia niż pies! W tym przypadku nie ma nic gorszego, niż bierność ze strony przewodnika.


MOTYWACJA

Pierwszym krokiem do nauki przywołania jest znalezienie odpowiednio atrakcyjnej nagrody. Dla wielu psów będzie to jedzenie. Naszym kursantom zawsze zwracam uwagę na to, że powinien to być NAJBARDZIEJ ATRAKCYJNY przysmak, jaki przychodzi im do głowy – kawałki kiełbasy, kabanosy, psi pasztet, suszone ryby, gotowane albo surowe mięso. Nawet jeśli Twój pies chętnie wykonuje inne komendy za suchą karmę, nagrody za przywołanie powinny być zdecydowanie lepsze. Bez obaw, przy odpowiednio wprowadzonych ćwiczeniach nie będziecie musieli do końca życia nosić w kieszeni  wątróbki. Ważne jest wyrobienie odpowiednich nawyków, a jakość, ilość i rodzaj nagród z czasem będą się zmieniać. Dla niektórych psów najbardziej pożądaną nagrodą jest zabawa szarpakiem lub piłką, ale jest ich zdecydowanie mniej niż tych, które na piedestale stawiają jedzenie. Z tego względu podstawy przywołania warto budować na smakołykach, których pies na co dzień nie dostaje.


RUCH

Moim zdaniem jest to jeden z najbardziej niedocenianych elementów treningu z psem. Psy komunikują się w dużym stopniu za pomocą mowy ciała, tego samego oczekując od nas. Poruszając się w odpowiedni sposób możemy zachęcić psa do wykonania jakiejś czynności dużo skuteczniej, niż za pomocą słów. Co więcej, dla wielu psów możliwość energicznego poruszania się wraz z przewodnikiem (np. podczas zabawy) jest bonusem samym w sobie, co dodatkowo uatrakcyjnia nagrodę w postaci jedzenia czy przeciągania szarpakiem.


przywołanie-2

Dynamiczna zabawa z przewodnikiem, będzie dla wielu psów dodatkowym wzmocnieniem.

Pierwsza zasada nauki skutecznego przywołania? Nie idź w stronę psa, jeśli chcesz, żeby nauczył się do Ciebie wracać! Już od pierwszych bazowych ćwiczeń uczymy psa, że całe dobro pojawia się w kierunku pies → człowiek, a nie odwrotnie. Gdy wołając psa do siebie jednocześnie idziemy w jego stronę, dajemy mu sprzeczny komunikat. O wiele czytelniejszym sygnałem naszego ciała podczas przywołania będzie odwrócenie się od psa plecami i energiczne oddalenie się, choćby o kilka kroków, w przeciwnym kierunku. Linia naszych ramion wyznacza dla psa kierunek, w którym powinien się poruszać, więc nasza mowa ciała jest w tym przypadku szalenie istotna.


PRACA NAD ROZPROSZENIAMI

Tak jak nikt przy zdrowych zmysłach nie pobiegnie w maratonie bez wcześniejszego przygotowania, tak też nie powinno się oczekiwać od psa, że odwoła się od intensywnej zabawy z kumplami będąc 100 metrów od właściciela, już po tygodniu treningów. Poziomy trudności trzeba stopniować i bez przerobienia bazowych ćwiczeń trudno liczyć na dobre efekty. Dodatkowe utrudnienia w postaci różnego rodzaju rozproszeń trzeba wprowadzać stopniowo, rozwijając w psie odpowiednie nawyki. Początkowo komendy przywołujące typu “do mnie” czy “wróć” nic dla psa nie znaczą. To od przewodnika zależy jaką wartość będą miały dla psa te słowa i jaki komunikat będą ze sobą niosły, dlatego rozłożenie nauki przywołania na małe kroki w różnych rozproszeniach jest tak istotne.


OGRANICZONE ZAUFANIE

Środowisko oferuje psom mnóstwo nagród, nad którymi właściciel nie ma żadnej kontroli: przywitanie z innym psem, obwąchanie ciekawych krzaczków, pogoń za wiewiórką… Jeśli masz szczeniaka albo dorosłego psa z epizodami „głuchoty” na przywołanie to na czas nauki wprowadzamy zasadę ograniczonego zaufania. W miejscach, gdzie jest duża szansa na to, że pies nam zwieje, prowadzimy go na smyczy lub długiej lince. Pierwsze ćwiczenia nad przywołaniem z powodzeniem można, a nawet trzeba wykonywać z psem, który jest na smyczy. Bardzo ważnym zadaniem właściciela psa jest przewidywanie jak w danym środowisku zareaguje pies – jeśli jest duża szansa na to, że po odpięciu smyczy w danym miejscu (np. na polanie pod lasem) będziemy mieć problem z przywołaniem psa do siebie, nie pozwalamy mu biegać tam luzem, przynajmniej na jakiś czas. Im częściej pies będzie miał okazję, żeby zignorować nasze przywołanie, tym trudniej będzie potem wypracować skuteczne powroty na komendę.


przywołanie-4

Rozproszenia w treningu musimy wprowadzać stopniowo, żeby pies chętnie meldował się w bazie.

ZAANGAŻOWANIE

Nagrody w postaci jedzenia czy zabawki przy nauce przywołania są szalenie ważne, ale nic z tego nie będzie bez zaangażowania przewodnika. Jeśli po przywołaniu psa do siebie jedynie wydajesz mu smakołyk do pyska, to wykorzystujesz może 50% swoich możliwości. Skuteczne przywołanie to w dużym stopniu odbicie relacji między psem i przewodnikiem. Zabawa z człowiekiem, pochwały, energia i ruch w pakiecie z jedzeniem i zabawką, tworzą najlepszy zestaw do nagradzania psa w ogóle, także za przywołanie.

Przywołanie jest dla nas komendą bazową, której skuteczność, w przypadku Odi i Vesper, determinuje to ile wolności dostają podczas spacerów. Dlatego bez względu na to jakiego psa masz pod swoim dachem, warto pochylić się nad wypracowaniem odpowiednich nawyków. W kolejnym wpisie o przywołaniu pokażemy Wam kilka ćwiczeń, które stanowią postawę nauki tej szalenie ważnej umiejętności, więc będziecie mogli je śmiało wrzucić do swojego planu treningowego.

M.

CO PIES POLECA

11 komentarzy

Avatar
pawel 8 października 2018 - 14:33

Ciekaw jestem jak huskiego mozna przywołać z jego indywidualnym charakterem ???

Odpowiedz
Avatar
monika 25 października 2018 - 12:15

A macie może jakieś rady na instynkt łowiecki? Mieliśmy dobre przywołanie. Wypracowane tymi metodami, o których piszesz. Mam dobrą relację, ćwiczyłam z psem na spacerach, bawiłam się, chwaliłam, nagradzałam (nie przekupywałam). Pies przychodził. Zaczęłam stosować losowe nagradzanie, przywołanie zaczęło się psuć. Nie mogłam odejść od “wątróbek”, bo gdy zaczęłam nagradzać losowo, pies postanowił przychodzić losowo. Jak odejść od wątróbek na stałe? I druga rzecz, jak to zrobić, żeby kontrolować silny instynkt łowiecki. Poza linką, bo mój pies wie, kiedy jest na lince, a kiedy nie, więc ogólnie ta metoda u nas nie działa szkoleniowo, a jedynie jako… linka. Pogoń zdarza się sporadycznie, czasem nawet za śladem, pies na przywołanie zawraca i przychodzi, ale jak to zrobić, żeby w ogóle nie gonił?
Napiszcie coś może w wolnej chwili o instynkcie łowieckim, agresji łowczej, łańcuchu łowieckim. Mało jest fachowych artykułów na ten temat, a może komuś się przyda.
Wierzcie mi, że osoby mające takie psy mają po kokardki rad pod tytułem “pracuj z psem, bądź atrakcyjny dla psa”. Nie będą bardziej atrakcyjni niż zwierzyna, ale może istnieją jakieś metody pracy z takimi psiakami.

Odpowiedz
Avatar
CoPiesNaTo 25 października 2018 - 14:56

Jestem zwolenniczką tego, aby naukę każdego zachowania zaczynać od nagradzania i o tym też będzie nasz kolejny post z konkretnymi ćwiczeniami. Jednak w niektórych przypadkach skupianie się wyłącznie na nagradzaniu to za mało, żeby konkurować np. z uciekającą sarną. Niektóre psy mają tak silny instynkt łowiecki, że w zasadzie tak jak opisujesz dochodzimy do pewnego etapu, który trudno przeskoczyć dalej. W przypadku takich psów pozostają nam właściwie 2 wyjścia – albo prowadzenie psa na lince do końca życia w miejscach, w których może wyskoczyć zwierzyna, albo zastosowanie szkolenia z presją / karą np. w postaci obroży elektrycznej. Pomijając całą etyczną stronę stosowania / niestosowania tego narzędzia, to uczciwie mówiąc jest to moim zdaniem jedyny skuteczny sposób na wypracowanie przywołania u psów z bardzo silnym instynktem łowieckim. Jeśli już się zdecydujesz to tylko z dobrym sprzętem i wyłącznie pod okiem dobrego trenera.

Odpowiedz
Avatar
monika 26 października 2018 - 08:58

Obroża elektryczna jest nie dla nas. Niestety u nas wszędzie może wyskoczyć zwierzyna, pełno jest wiewiórek i dzików, zdarzają się sarny, wiecie Warszawa :). Możliwe, że nie uda się nam okiełznać instynktu łowieckiego, zdaję sobie sprawę, że to najbardziej prawdopodobne. Dzięki za odpowiedź. Przemyśl proszę napisanie artykułu o popędach, to naprawdę trudno znaleźć. Czym jest agresja łowcza dowiedziałam się po pół roku podchodzenia do problemu po omacku, więc na pewno to się komuś przyda. Nawet jeśli nie do okiełznania instynktu łowieckiego, to do lepszego zrozumienia zachowania swojego psa.

Odpowiedz
Avatar
mojcavalier.pl 28 października 2018 - 11:57

Kiedyś spotkałem na spacerze takiego Pana, który opowiedział mi historię swojego Cavaliera – Zacka (o 10 lat starszy od naszego cavaliera Piccolo). Ponoć w wieku 2 lat biegali po parku i w pewnym momencie pies poczuł zapach suki i zrobił strzałę w kierunku ulicy. Pech chciał, że wleciał pod samochód. Nie wiem, czy można wypracować sobie na tyle wysoką skuteczność w przywoływaniu, żeby zapobiec takim sytuacjom. Wydaję mi się, że nie.

Natomiast w mniej skrajnych przypadkach przywoływanie jest mega ważne gdy:

– nie chcesz, by Twój pies podbiegał do innych ludzi (nie każdy ma ochotę bawić się z psem)
– pies podbiega do większego psa, którego nie znasz
– pies może zjeść coś, czego nie powinien
– czas kończyć zabawę

Odpowiedz
Avatar
Natalia 7 listopada 2018 - 18:19

Miałam dwa psy oba samce, pewnego dnia uciekły mi za suką jadacą w samochodie na ulice. nie znalazlam ich. dlatego z berym staram sie wypracowac skuteczne przywołanie. to trudne w takich sytuacjach

Odpowiedz
Avatar
Milena 6 lutego 2019 - 13:52

No i bierzemy się do pracy :D
Uwielbiam takie posty, są ogromną motywacją, żeby jednak ćwiczyć to do upadłego ;)

Odpowiedz
Avatar
Aneta Szarek 4 lipca 2020 - 12:53

A co robimy jak już wróci? Załóżmy, że udało nam się go odwołać z pobiegnięcia w kierunku drugiego psa/wiewiórki/zapachu grillowanej kiełbasy i nie chcemy żeby za moment znowu tam poleciał. Czytałam, gdzieś ostatnio że przypięcie wtedy smyczy jest traktowane przez psa jak kara.

Odpowiedz
Avatar
CoPiesNaTo 6 lipca 2020 - 21:30

Za odwołanie od tak trudnego bodźca zawsze warto hojnie nagrodzić psa i do tego wybieramy tę nagrodę, która jest dla niego najbardziej cenna. Jeżeli pies zostanie nagrodzony w atrakcyjny dla niego sposób, przypięcie smyczy będzie zupełnie neutralnie traktowane. Warto też od razu zwiększyć dystans od tego, co było dla psa interesujące, żeby nie kusić losu. :)

Odpowiedz
Avatar
kasia 2 sierpnia 2022 - 16:28

świetny

Odpowiedz
Avatar
Maria 21 października 2022 - 10:10

Od roku pracuję z łajką zachodniosyberyjską. W tym przypadku nagrody w postaci najbardziej kuszących przysmaków działają wyłącznie, kiedy nie dam pełnej miski rano. Włóżmy zatem tę zasadę do księgi mitów behawiorystycznych. Z mojego doświadczenia wynika, że najważniejsze jest wypracowanie zrozumienia przez psa, że określone hasło, gwizdek, klaskanie (wszystko musi mieć powtarzalny rytm i tonację) jest BEZWZGLĘDNYM nakazem dobiegnięcia do pani/pana. Zapięcie smyczy po przyjściu na przywołanie nie jest karą, a rutyną. Co udało mi się osiągnąć? Z jednej strony dużo, z drugiej niewiele. Co to znaczy?
DUŻO: w trakcie swobodnej eksploracji terenu (ja nie widzę psa, oddala się na ok. 300 m w naturalnym terenie, czyli łąki, zarośla, glinianki, etc), po użyciu gwizdka przybiega w ciągu minuty, ale nie do nogi a tak, bym ją miała a ona mnie w polu widzenia. By przyszła do nogi, muszę stać, pochylić się i powiedzieć: “chodź, proszę” i pokazać smycz, co jest znakiem, że od tej chwili będzie szła na smyczy. Wtedy moja cudowna sunia niespiesznie podchodzi i dalej idziemy “na sznurku”.
MAŁO: w trakcie swobodnej eksploracji pies wyczuwa zwierzynę. Nieważne – łosia, dzika (chociaż z jednym stadem dzików się przyjaźni), sarnę, nornicę, wiewiórkę. Przywołuję – psa nie ma. Zwykle po kilku minutach słyszę rozgłośne szczekanie – znak, że wytropiła i osaczyła dużego zwierza, daje znać, bym przyszła upolować. Kilka razy udało mi się podejść bliżej do grupy łosi na polu. Niestety, nie mogłam odciągnąć psa, bo … łosie nie pozwalały mi zbliżyć się bardziej. Jesienią ubiegłego roku jej rekord osaczania wyniósł 5 godzin. W tym roku – o ile można nazwać to postępem, wraca na przywołanie po 30 minutach, przy czym ja już jej nie szukam; przywołuję co 5 minut idąc najczęściej używaną trasą codziennych spacerów. Zanim dojdę do bramy, dobiega w 9 na 10 przypadków, w tym jednym przypadku wraca z opóźnieniem nie większym niż 30 min.
Łajka jest jednym z dwojga moich psów. Lulek – rezydent, tak się zachwycił na widok przywiezionej mi na “okazanie” rok temu chyba 10-miesięcznej łajki znalezionej w stanie skrajnego wyczerpania na brzegu lasu daleko od mojego domu, że podjęłam decyzję o jej dołączeniu do naszego stada. Psy dogadują się świetnie, a moje wysiłki szkoleniowe adresowane do łajki w lot pojął Lulek. Ten przybiega natychmiast na każde gwizdnięcie. Mało tego – przykleja się dosłownie do nogi i z psiego łobuza przeistacza w psa towarzyszącego. Tu nie ma wyjątków od reguły.
Konkluzja: jeden człowiek, dwa psy, ta sama technika, różne rezultaty. Może nie szukajmy zatem metod uniwersalnych, bo ich po prostu nie ma.

Odpowiedz

Napisz Komentarz